Narama

Zabójstwo dziedzica Naramy

Proces o "karę głowy" dla zabójcy

Zabójstwo dziedzica w Naramie

Około 10 km na południowy wschód od Naramy, w gminie Michałowice, znajduje się miejscowość Kończyce, zwana wcześniej również Kuńczycami. Na przełomie XIV i XV wieku była własnością szlachty herbu Kownia. Pierwsze pisemne wzmianki na temat wsi pojawiają się w 1389 roku kiedy to Marcin, pleban połowy kościoła w Michałowie, w powiecie wiślickim, województwa sandomierskiego, sprzedaje za 100 grzywien Mikołajowi z Kończyc, jako bliższemu (prawo bliższości, ius propinquitatis, w średniowieczu prawo pierwokupu przysługujące krewnym zbywającego) część Kończyc darowaną w/w kościołowi przez Jakusza z Młynów położonych w powiecie wiślickim. Oprócz Mikołaja, jako dziedzice Kończyc wymienieni są również: Ota, Stanisław Dołęga i Jan z Łysobarku.

Mikołaja Kunickiego wspominam akurat dlatego, że po nim w latach 1430–1460 dziedzicem tej wsi był jego potomek również Mikołaj, a po nim w latach 1462–1505 schedę przejął jego syn, także Mikołaj, którego w 1479 roku los jakimś cudem, w nieznanych nam okolicznościach, skrzyżował z Janem Półukopkiem Naramskim herbu Nowina, dziedzicem Naramy. Niestety tenże Mikołaj, z nieznanych na razie powodów zabija Jana z Naramy, „okrywając się niesławą”. Zatem można podejrzewać, że nie był to pojedynek a było niehonorowe zabójstwo, ponieważ w okresie średniowiecza pojedynki zostały wpisane do ówczesnych kodeksów prawnych i uznane np. za środek dowodowy w przewodzie sądowym (tzw. pojedynek sądowy, lub Sąd Boży). Chociaż w opisywanym okresie pojedynki były ograniczane przez prawo, to jednak zwycieżca pojedynku przeprowadzonego zgodnie z regułami nie „mógł okryć się niesławą”.

Trzeba wiedzieć, że w średniowieczu nie było szczegółowo skodyfikowanego prawa. Stosunki społeczne i cywilne regulowało prawo zwyczajowe. Taka sama reguła dotyczyła prawa karnego. Za dokonanie przestępstwa trzeba się było spodziewać zemsty rodowej lub odwetu, co doprowadzało do wojen między poszczególnymi rodami (tzw. wróżdy). Za śmierć członka rodu domagano się śmierci zabójcy. Można się było od kary śmierci „wykupić” płacąc „główszczyznę”. Główszczyzna (po łacinie „poena capitis” czyli „kara głowy”) była więc swoistym zastępstwem kary śmierci, co powodowało, że nie należała się w wypadku wykonania kary głównej. Główszczyznę zobowiązany był zapłacić zabójca. Początkowo, w przypadku, gdy tego nie zrobił (np. w wypadku śmierci, ucieczki, itp.) do uregulowania należności zobowiązana była jego rodzina (z odziedziczonego majątku). W niedługim czasie kara pieniężna stała się regułą, dopiero w razie niezapłacenia główszczyzny sprawca podlegał karze śmierci.

Król Kazimierz ( Kazimierz III Wielki, urodzony 30 kwietnia 1310 w Kowalu, zmarły 5 listopada 1370 w Krakowie był najmłodszy synem Władysława I Łokietka i Jadwigi Bolesławówny. W latach 1333–1370 był Królem Polski) dążąc do unifikacji odradzającego się państwa zaczął także ujednolicać prawo w ten sposób, aby takie samo obowiązywało w całym Królestwie Polskim. Odbywało się to poprzez stopniowe rozszerzanie przepisów, poprzez dodawanie precedensów sądowych, szczegółowych postanowień króla oraz przykładów postępowania sądowego, w tzw. prejudykatach, czyli orzeczeniach sądu wydanych w konkretnej sprawie, które jednak stanowią wytyczną do orzekania w podobnych przypadkach. Dzieje się to poprzez wydanie tzw. Statutów. Dla Wielkopolski został wydany liczący 34 artykuły Statut Piotrkowski, opracowany w Piotrkowie Trybunalskim (lata 1356–1362), zaś Małopolski ogłoszono statut wiślicki, nadany w 1362 roku w Wiślicy, który to dokument liczył około 59 artykułów. Wedle tych zapisów w powiecie ziemskim krakowskim, jak i w Małopolsce główszczyzna wynosiła 60 grzywien za zabójstwo szlachcica (w Wielkopolsce 60, a wedle wcześniejszego prawa 50 grzywien), 30 grzywien za zabójstwo włodyki, 15 grzywien za zabójstwo panoszy i 10 grzywien za zabójstwo chłopa.

Aby zorientować się jak dolegliwa to była kara, warto napisać parę słów o niektórych ówczesnych środkach płatniczych, jakimi posługiwali się w Królestwie Polskim, osobliwie na Ziemi Krakowskiej.
Grzywna krakowska, to dawna jednostka miary stosowana w średniowiecznej i nowożytnej Polsce. W XIV wieku odpowiadała 196,26 gramów czystego srebra a na początku XVI wieku było to 197,684 gramów czystego srebra. „Floren” to złota moneta o masie ok. 3,5 grama, bita przez Florencję od 1252 roku. Od XIV wieku floreny były bite także przez władców królestwa Węgier. Obecny „forint”, to nic innego jak węgierska wymowa łacińskiego słowa „floren”.
„Grosz praski” to srebrna moneta czeska wprowadzona przez Wacława II w 1300 r. Początkowo zawierał 3,527 g czystego srebra, a w okresie opisywanym w tym artykule uż tylko ok. 2 gramy czystego srebra.

Zabity przez Mikołaja z Kończyc dziedzic Naramy Jan herbu Nowina był synem Andrzeja Połukopka Naramskiego, starszym bratem Bernarda, Walentego i Stanisława oraz siostry Doroty. Jan był żonaty z Katarzyną Gaszowcową, wdową po zmarłym w 1474 roku doktorze medycyny Piotrze Gaszowcu z Garlicy Górnej (obecnie Górna Wieś w gm. Michałowice). Jan z Katarzyną mieli tylko jedną córkę Katarzynę, która od 1495 była żoną Dobiesława z Minogi.

Po śmierci Jana Naramskiego, jego córce jako spadkobierczyni, należała się „główczyzna” po zabitym ojcu, którą winien zapłacić Mikołaj z Kończyc. Ponieważ Katarzyna wówczas była mocno nieletnia w jej imieniu 50 grzywien główszczyzny za zabitego Jana z Naramy Mikołaj z Kończyc przekazuje na ręce opiekunów córki zabitego to jest Jana Pieniążka herbu Odrowąż, zwanego też Iwanowskim z Iwanowic, Poskitowa, Wysocic i Przestańska, i brata babki Katarzyny Mikołaja Pszonkę z Więcławic. Obydwaj przed sądem kwitują Mikołaja Kończyckiego ze spłaty tej kwoty i zobowiązują się bronić go przed roszczeniami innych osób, zwłaszcza Katarzyny, córki zabitego Jana.

Jednakże w tym samym 1479 roku, Katarzyna córka Jana przez swojego pełnomocnika pozywa Mikołaja z Kończyc o główszczyznę za ojca. Lecz przed sądem, zamiast Mikołaja stają Jan Pieniążek z Iwanowic i Mikołaj Pszonka jako „zachodźcy” Mikołaja. W trakcie przewodu sądowego Katarzyna, ustami swojego pełnomocnika oświadcza, że Jan Pieniążek i Mikołaj Pszonka przyjęli w jej imieniu główszczyznę, lecz ona nie wierzy, że są jej prawnymi opiekunami. Jeżeli faktycznie są, to nich tego dowiodą przed sądem.

Przyciśnięci przez sąd pozwani zeznają, że już dużo wcześniej Jan, ojciec Katarzyny i jej stryjowie Bernard, Walenty i Stanisław ustanowili ich opiekunami jego córki Katarzyny. Z tychże powodów oni zawarli ugodę z Kończyckim i przyjęli pieniądze na przechowanie dopóki Katarzyna nie dojdzie do pełnoletniości, a wtedy jej wypłacą te pieniądze albo osobie, które będzie do tego w prawie. Ponieważ Sąd nie został przekonany, sprawa została przekazana do rozpatrzenia przez starostę krakowskiego.

W tym miejscu warto wyjaśnić kim był „zachodźca” i dlaczego w tej roli znaleźli się Pieniążek i Pszonka. Otóż „zachodźca”, wedle prawa zwyczajowego, to był ktoś wskazany w procesie „licowania” jako wcześniejszy posiadacz skradzionej rzeczy. „Zachodźcę” wskazywała osoba u której rzecz znaleziono, jako osobę od której rzecz uzyskała, aby oczyścić się z zarzutu kradzieży. Natomiast „licowanie” czyli proces sądowy w przypadku znalezienia rzeczy skradzionej u kogoś, gdy nie było wiadomo, że ona jest złodziejem. Aktualny posiadacz musiał wskazać osobę od której daną rzecz uzyskał (zachodźca) jeśli nie chciał być posądzony o kradzież. Ten typ procesu sądowego znany był u wszystkich ludów słowiańskich.

Jak z tego wyjaśnienia wynika, sprawa z cywilnej stała się sprawą karną, ponieważ na zasadzie per analogiam, dotyczyła podejrzenia przywłaszczenia lub wyłudzenia pieniędzy od Mikołaja Kończyckiego, albo kradzieży na szkodę małoletnie Katarzyny Naramskiej. Dlatego też sprawa trafiła do Starosty Krakowskiego jako organu władnego rozstrzygać w takich sprawach.

Jakub z Dębna, kasztelan i starosta krakowski, po rozpatrzeniu sprawy orzekł, że opiekunowie Katarzyny winni pod karą w wyznaczonym terminie złożyć w sądzie 50 grzywien, które pobrali od Mikołaja Kończyckiego. Po ich złożeniu Jan Pieniążek, Mikołaj Pszonka i Katarzyna primo voto Gaszowcowa, matka tejże Katarzyny mają znaleźć lepsze finansowo warunki zarządu kwotą pieniędzy pochodzącej z „główszczyzny”, czyli uzyskać np. jak największy procent lub największą wysokości opłaty od oddanej w zarząd kwoty. Czyli mówiąc inaczej: która ze stron złoży lepszą ofertę, ta otrzyma pieniądze i opiekę nad Katarzyną.

Jan Pieniążek z Iwanowic zgodnie z wyrokiem sądu zobowiązuje się złożyć w sądzie 25 grzywien, które pozyskał tytułu główszczyzny. Niestety, Piotr Pszonka z Więcławic tego nie czyni, dlatego w 1480 roku tym razem Katarzyna wdowa po Janie pozywa go o wykonanie wyroku Starosty. Przed sądem Mikołaj Pszonka zobowiązuje się zapłacić Bernardowi, Walentemu i Stanisławowi z Naramy, braciom zabitego Jana 27 grzywien, którzy następnie w imieniu Katarzyny, wdowy po bracie, kwitują Mikołaja Pszonkę (swojego wuja) ze spłaty pieniędzy z tytułu główszczyzny za ich starszego brata Jana. Także pod zakładem 60 grzywien zobowiązują się bronić go przed pretensjami innych osób.

Sprawa znów nie została ostatecznie załatwiona bo znów kilkukrotnie angażowany był Sąd Ziemski i Sąd Grodzki Krakowski. Ostatecznie prawo do opieki nad Katarzyną, swoją bratanicą, uzyskał Walenty z Naramy, ponieważ zaoferował 6 grzywien od kapitału, który zostanie mu przekazany, płatny aż do czasu uzyskania przez bratanicę pełnoletniości.

Niestety, między stronami ponownie zaistniała niezgoda. Tym razem wdowa po Janie Katarzyna oświadczyła, że jakkolwiek stryj uzyskał prawo do opieki nad małoletnią i zarządzania jej majątkiem pochodzącym z główszczyzny, to jednak ona, z racji płci niewieściej, jako matka i kobieta, chce sama wychowywać córkę. Natomiast te 6 grzywien procentu lub część tych pieniędzy, chciałaby otrzymywać na bieżące utrzymanie córki. Dlatego też w 1481 roku sprawa ponownie trafia do Sądu, który ma rozstrzygnąć, czy matka ma otrzymywać część tych pieniędzy na córkę, czy ma utrzymywać ją ze swojego wiana i oprawy, a stryj Walenty ma je przechowywać wraz z sumą kapitałową. Równocześnie pełnomocnik Katarzyny Naramskiej wezwał Jana Pieniążka o złożenie pieniędzy, lecz ten podważył jego pełnomocnictwo.

Podczas lektury okazanego pełnomocnictwa zakwestionowana została złożona na nim pieczęć , zatem jego skuteczność stała się problematyczna. Zatem wyznaczono termin rozprawy następnego dnia a pismo złożono do akt. Ostatecznie udało się Walentemu i Katarzynie zawrzeć ugodę, w wyniku której Katarzyna ma przejąć pieniądze z tytułu główszczyzny. Także wyrokiem sądu Jan Pieniążek zostaje zobowiązany pod karą do wydania matce Katarzyny 25 grzywien.

Jeżeli ktoś myśli, że to kończy sprawę, to jest w dużym błędzie. Jan Pieniążek wtedy przypomniał sobie, że kiedyś ojciec Katarzyny zaciągnął u niego dług, którego nie spłacił i równocześnie pozwał jego córkę o zadośćuczynienie z tego tytułu. W odpowiedzi Pełnomocnik Katarzyny wniósł o odesłanie sprawy do sądu ziemskiego, ponieważ w takim przypadku jest to sprawa cywilna i nie podlega ona artykułom grodzkim. Pieniążek z kolei argumentował, że zmarły Jan dokonał odpowiedniego zapisu w księgach grodzkich, zatem winna go zrealizować córka. W tej sprawie chodziło o dług 37 florenów węgierskich, które wyrokiem sądu z 1471 roku Jan z Naramy miał zapłacić Janowi Pieniążkowi z Iwanowic w imieniu swojego ojca Andrzeja, jako jego spadkobierca, a jeżeli tego nie zrobi, to powinien wwiać go w część Naramy, która przypadła mu z podziału po ojcu. Zdaniem Pieniążka Jan Naramski tego wyroku nie wykonał, więc obowiązek ten przechodzi na jego córkę.

Pełnomocnik odpowiada, że Katarzyna nie dokonała żadnego zapisu, a jeśli uczynił to jej ojciec, to jest to inna osoba niż pozwana. Ponadto podtrzymywał, że ponadto Katarzyna jako posesjonatka podlegała sądowi ziemskiemu. Sąd musiał rozstrzygnąć, przed którym sądem mają być sądzeni.

Równocześnie Walenty Narębski oświadczył, że po przemyśleniu sprawy, wszystkie prawa do pieniędzy z tytułu główszczyzny scedował na Katarzynę, zaś 6 grzywien czynszu darował na wychowanie bratanicy. Zatem Katarzyna przyjmie pieniądze od Jana Pieniążka i Mikołaja Pszonki i będzie wychowywać córkę własnym sumptem i za owe 6 grzywien. Następnie po odebraniu pieniędzy zapisze 50 grzywien na oprawie posagu i wiana w księgach grodzkich i ziemskich, a po dojściu do pełnoletności córki tylko jej wyda owe 50 grzywien.

I znów to rozstrzygnięcie nie było respektowane. Przez następne lata składane są wzajemne pozwy i kontrpozwy. Jedna bądź druga strona wnosi do sądu o karę dla strony przeciwnej z powodu nie wykonywania wyroków. W pewnym momencie pełnomocnik Jana Pieniążka oświadcza nawet, że jego zleceniodawca nie może dać gotówki, a jedynie zastaw. Pełnomocnik Ktarzyny odpowiada zaś, że główszczyznę należy płacić gotówką.

W 1483 roku nastąpiła następna odsłona sporu. Jan Pieniążek z Iwanowic ponownie oskarżył Katarzynę córkę zmarłego Jana, którą pozywał o zadośćuczynienie zapisu jej zmarłego ojca, że odziedziczywszy po nim majątek nie chce zwrócić mu 37 florenów długu i przedstawia stosowny sądowy zapis. Pełnomocnik Katarzyny c. Jana wnosi o oddalenie pozwu, ponieważ to ojciec Katarzyny zobowiązał się do uiszczenia długu bez możliwości oddalenia roszczenia. Równocześnie Sąd wyrokuje, że Jan Pieniążek z Iwanowic winien w ciągu 2 tygodni winien wypłacić 25 grzywien z tytułu główszczyzny, które należą się Katarzynie córce zmarłego, do rąk jej matki, która jest jej opiekunką i ma te pieniądze przechować do pełnoletności córki. Sąd także uznaje sprawę za bardzo ważną i wyznacza termin rozprawy i rozstrzygnięcia sporu między Janem Pieniążkiem a pozwaną przez niego Katarzyną córką Jana na najbliższym wiecu, a jeżeliby Król przyjechał wcześniej, to w tydzień po przyjeździe króla.

W tym miejscu warto zaznaczyć, że sprawy sądowe rozstrzygane były na tzw. rokach sądowych. Roki w polskim języku prawniczym w XIII wieku, „oznaczały terminy, w których się do sądu stawić było trzeba, a więc i same sądy i pozwy do nich”. Rokami ziemskimi nazywano także kadencje sądu ziemskiego, na którym zasiadali sędziowie i podsędkowie ziemscy. Aby zgodnie z prawem rozstrzygnięcie było prawomocne „sąd Ziemski powinien insze czasy naznaczyć i obwołać 4 niedziele przed sądzeniem onych, i to obwołanie w akta grodzkie zapisać”. Czwarty rok sądowy, zwany był Wiecem Sądowym „Colloquia Generalia”, gdzie omawiano i rozstrzygano ważne sprawy. Żadna sprawa jeżeli nie przeszła przez „Colloquia Generalia” nie miała szans być przedłożona Sejmowi Szlacheckiemu.

Pełnomocnik Katarzyny zaoponowała twierdząc, że Katarzyna nie została pozwana przez Pieniążka zaraz po śmierci ojca, w terminanch uznanych, zatem przedawnił się termin pozwu. W odpowiedzi Jan Pieniążek dowodził, że to zobowiązanie zmarłego wykluczało jego przedawnienie.

Równocześnie sąd orzeka, że Jan Pieniążek ma w ciągu 2 tygodni zapłacić Katarzynie córce Jana 25 grzywien z tytułu główszczyzny i 9 grzywien odsetek a dopóki nie zapłaci, da jej dać wwiązanie w role swoich kmieci w Sprowie, płacących 3 i 1/2 grzywien bez 5 groszy czynszu. Określono również, że jeżeli Jan Pieniążek wykona wyrok, wówczas Katarzyna Gaszowcowa i jej syn z pierwszego małżeństwa Jan z Garlicy ręczą za Katarzynę jej córkę i za inne osoby, że nie będą nagabywać Jana Pieniążka o główszczyznę.

Wskazana w wyroku wieś Sprowa jest obecnie położona w powiecie jędrzejowskim, w gminie Słupia. W opisywanym okresie była własnością rodu Odrowążów i okoliczach 1460 r. wojewoda i starosta lwowski Andrzej Odrowąż podarował połowę wsi klasztorowi w Mogile. Jednak w 1475 r. zakonnicy z Mogiły odsprzedali swoją część wsi Janowi Pieniążkowi z Iwanowic za sumę 350 grzywien.

Ponieważ Sprowa nie była daleko położona, dlatego nie było problemem, aby sąd sprawdził, czy wyrok został wykonany. Został do tego zobowiązany woźny sądowy, który po udaniu się na miejsce do Sprowa i osobistym sprawdzeniu w dokumentach zeznaje, że Jan Pieniążek z Iwanowic faktycznie dał Katarzynie prawne wwiązanie w 2 łany osiadłe w Sprowie, na których siedzą kmiecie Jan i Mikołaj, płacący łącznie 3 i 1/2 grz. bez 5 gr czynszu. Jednocześnie Sąd zastrzegł, że gdyby wymienieni kmiecie nie mieli takich srodków, to na każde Boże Narodzenie Jan Pieniążek sam będzie regulował tę kwotę. Dochodzi również do porozumienia Katarzyny, wdowy po Janie, z Mikołajem Pszonką, w efekcie którego Katarzyna i jej syn Jan Gaszowiec z Garlicy ręczą Pszonce z Więcławic za Katarzynę, córkę Jana i inne osoby, że nie będą go pozywać o resztę kwoty z tytułu główszczyzny za ojca. Zobowiązują się ponadto, że sami i z drugim bratem Jana Gaszowca, lub w jego miejsce z innym osiadłym posesjonatem, na najbliższych terminach ziemskich (rokach sądowych) wniosą zapis do ksiąg, zaś owe brakujące 16 grzywny zapiszą Katarzynie na swoich dobrach w Garlicy pod zakładem 20 grzywien.

I tradycyjnie znów z tych sądowych rozstrzygnięć i dobrowolnych ugód nie wychodzi, tak, że w 1485 wdowa po Janie Katarzyna znów protestuje, bo nie otrzymała tych 3 i 1/2 grzywien bez 5 gr czynszu z tytułu wpłaty główszczyzny. Ponownie też pozywa Jana Pieniążka o to, że nie chce płacić jej czynszu, a jej pełnomocnik kolejny raz domaga się wypłaty główszczyzny w gotówce.

Przez następnych parę lat, w aktach sądowych, sporo jest protestów, pozwów i wzajemnych oskarżeń pomiędzy osobami zaangażowanymi w tę sprawę. Sprawy ciągną się aż do pełnoletniości Katarzyny, córki Jana, która po jej osiągnięciu w 1495 roku wychodzi za mąż za Dobiesława z Minogi (obecnie gm. Skała).

Aż do zamążpójścia Katarzyny nikt nie czuje się w obowiązku, aby wypłacić Katarzynie córce Jana należnej jej kwoty główszczyzny po zabitym ojcu, dlatego też w 1495 roku osobiście decyduje się na pozwanie o tę nawiązkę zabójcę ojca, czyli Mikołaja z Kończyc. Z kolei pozwany Mikołaj przypozywa Mikołaja Pszonkę z Więcławic do zapisu w aktach grodzkich, gdyż wraz ze zmarłym już Janem Pieniążkiem z Iwanowic przyjął od niego 50 grz. z tytułu główszczyzny za zabitego przezeń Jana z Naramy, zobowiązując się bronić go przed roszczeniami jego córki Katarzyny i obecnie żony Dobiesława z Minogi. Jednak Pszonka nie chce go uwolnić i przejąć na siebie roszczeń Katarzyny ani zwrócić mu pieniędzy. Z Kolei Mikołaj Pszonka przypozywa Mikołaja Pieniążka z Iwanowic syna i spadkobiercę zmarłego przed 1489 rokiem Jana Pieniążka, do zapisu w aktach grodzkich, ponieważ Pszonka i jego ojciec Jan przyjęli od Mikołaja z Kończyć 50 grzywien z tytułu główszczyzny za Jana z Naramy. Równocześnie zobowiązali się wówczas wspólnie bronić go przed roszczeniami jego córki Katarzyny, a teraz tylko Pszonka został przez niego pozwany o te pieniądze. Mikołaj Pszonka oświadcza, że chce uwolnić powoda Mikołaja z Kończyc od roszczeń Katarzyny o sumę 25 grzywien, lecz Pieniążek nie chce zrobić tego samego z drugimi 25 grzywnami. Ostatecznie wyrokiem sądu Pszonka z Więcławic daje Mikołajowi z Kończyc wwiązanie w część dziedziny w Więcławicach o wartości 50 grzywien. Także Katarzyna córka Jana i żona Dobiesława z Minogi, za zgodą męża, kwituje braci Stanisława i Mikołaja z Garlicy Górnej ze spłaty 40 grzywien z tytułu główszczyzny za ojca.

I w ten sposób skończyła się trwająca 16 lat sprawa sądowa związana z zabójstwem dziedzica Naramy, Jana herbu Nowina i zadośćuczynienia jego córce za śmierć ojca.

Zbigniew Grzyb

powrót do spisu artykułów