Trudne sąsiedztwo w Naramie i ... kontrakt na zgodę.
O tym, jak rozstrzygnięto nieporozumienia między współwłaścicielami naramskich włości
Na początku przypomnieć należy, że od 1625 roku wieś Narama stała się wsią klasztorną z dwoma zakonnymi właścicielami. Karmelici weszli w posiadanie działu jaki w 1580/81 roku przypadł ŚP. Janowi Narębskiemu s. Stanisława, a Dominikanie stali się właścicielami działu jaki wówczas przypadł ŚP Stanisławowi Narębskiemu, s. Stanisława. Obydwaj bracia byli właścicielami po ½ części Naramy.
Narama pomiędzy braci nie została podzielona wedle jednej określonej granicy, ale została podzielona na wiele oddzielnych zagonów i staji (działów), które były poprzeplatane i porozrzucane po całej wsi, rodziło to wiele konfliktów i nieporozumień, które dotknęły również braci zakonnych z obu Klasztorów.
Niesnaski kłótnie, nieporozumienia i „turbulencje” stały na porządku dziennym. Zarówno pomiędzy ekonomami, poddanymi i czeladzią „obojga części wsi Naręby, względem gruntów, wygonów i granic tejże majętności, że się sobie worywali i miedze poprzerywali” z przyczyny zaczęło dochodzić również do niesnasek między klasztorami.
Sytuacja stała się coraz bardziej nieprzyjemna, że aż trzeba było podjąć jakieś radykalne kroki. Przełożeni obydwu Klasztorów postanowili zaprosić poważnych Przyjaciół Arbitrów, którzy by wszystkie pola i inne punktu zapalne objechali i przy udziale obydwu stron będących w sporze sprawę rozstrzygnęli i „na zawsze postanowienie uczynili i zgodę”.
Trzeba zaznaczyć, że za czasów I Rzeczypospolitej, zgodnie z prawem ziemskim, grodzkim czy w kościelnym bardzo często sięgano do ugodowego rozstrzygania sporów, przy udziale arbitrów, zamiast udawać się do Sądów.
„W źródłach można spotkać wiele terminów określających takie rozwiązanie: jednanie, kompromis, ugoda, komplanacja, kompozycja, przyjacielskie postanowienie (oraz łacińskie: concordia, compromissum, complanatio, compositio). Pojednanie wywodziło się z dawniejszych czasów, gdy za jego pomocą można było zakończyć stan wróżdy rodowej.” (por: Adam Moniuszko, Prawo sądowe Rzeczypospolitej szlacheckiej (XVI–XVIII w.), Wydawca Campidoglio, Warszawa 2017).
Strony konfliktu zwykle same wybierały i zapraszały owych Przyjaciół, Jednaczy, Arbitrów lub Mediatów do rozstrzygania sporu. Były także przypadki, że owych arbitrów wskazywał organ sądowy lub administracyjny. Zwykle było to kilku possesjonatów lub osób spowinowaconych ze stronami, deputatów do Trybunału Koronnego lub urzędników tegoż Trybunału. Osoby te jednak musiały się cieszyć autorytetem i być zaakceptowane przez wszystkie strony. Swoją pracę arbitrzy wykonywali bez wynagrodzenia, jednakże „panowie bracia” zawsze mogli liczyć na godne przyjęcie, ugoszczenie a nierzadko również obdarowanie, zwłaszcza przy pomyślnym rozstrzygnięciu sprawy.
Postępowanie polubowne było w dużej mierze zwyczajowe. Dlatego też po jego satysfakcjonującym obydwie strony zakończeniu dla pewności rejestrowano jego rozstrzygnięcie w Sądzie Ziemskim, Grodzkim, Kościelnym lub innym kompetentnym organie.
Za pomocą Ugody z udziałem Arbitrów regulowano spory w prawie pełnym zakresie. Jednakże konstytucja z 1588 r. zakazała jednania w sprawach o zabójstwa szlacheckie. Wyrok w tej sprawie wymagał przeprowadzenia pełnej procedury prawnej.
„Postępowanie polubowne kończyło się zawarciem ugody albo wydaniem przez arbitrów wyroku. W treści rozstrzygnięcia, oprócz odszkodowania, mogły znajdować się też inne, zróżnicowane elementy zadośćuczynienia: kara publiczna, pokuta czy zobowiązanie do podjęcia określonych działań. Zazwyczaj umieszczano też zakład (vadium) na wypadek niewywiązania się przez stronę z warunków zawartego kompromisu. Postanowienie sądu polubownego było, co do zasady, ostateczne, choć w praktyce zdarzały się próby jego podważania przez stronę niezadowoloną z rozstrzygnięcia.” (por. tamże).
Dlaczego wówczas tak często sięgano po tego typu rozstrzygnięcia? Wydaje się, że był on w miarę szybką i o wiele tańszą drogą rozstrzygnięcia sporu, niż wdanie się w zwykle długi i kosztowny spór sądowy, na dodatek z wyrokiem, który od razu był kwestionowany, ponieważ w ów czas ranga wyroków była bardzo niska.
Poza tym, jeżeli do „jednania” zaangażowały się osoby szanowane, z autorytetem, possesjonaci i „trzymający urzędy”, to nie dotrzymując ich rozstrzygnięć delikwent ściągał na siebie przykre skutki środowiskowego ostracyzmu. Zresztą, w dawnej polskiej kulturze politycznej ZGODA była jedną z wartości, które były podtrzymywane i kultywowane, zarówno w życiu prywatnym jak i w rozstrzyganiu sporów. To wtedy narodziło się powiedzenie, że „zgoda buduje a niezgoda rujnuje”.
Właśnie do takiego spotkania doszło „na gruncie” w październiku 1687 roku. Obydwie będące w sporze strony tzn. OO Karmelici jak i OO Dominikanie, postanowili przy „udziale poważnych Przyjaciół wszystkie pola objechać, obejrzeć wszelkie krzywdy, jeżeli takie były, zobaczyć stare grunty i stare znaki jakie były wiadome”. Oczywiście działo się to przy udziale chłopów, którzy te grunta użytkowali. Jak czytamy w dokumencie z tego „spotkania na gruncie” chodziło o to, żeby zawrzeć ugodę taką, żeby nie było niczyjej krzywdy. I żeby w jej wyniku, na nowo wszystkie znaki zostały oznaczone. W tejże pisemnej ugodzie zapisano 13 punktów zawierających konkretne ustalenia.
Np. przywrócono kilka miejsc do poprzedniego stanu, których funkcja została zmieniona bez konsultacji z drugą stroną. Przywrócono wspólność użytkowania łąk i pastwisk tak, „żeby niczyj uszczerbek nie był”.
Były nawet takie sytuacje, że chłopi użytkujący część ziemi dominikańskiej czy ziemi karmelickiej jakimś cudem „pogubili znaki graniczne”, więc każdy z nich, wedle swojego wyobrażenia granic dokonywał orki, co w konsekwencji prowadziło do ostrych konfliktów. W związku z powyższym postanowiono również na nowo osadzić znaki graniczne, aby już nie było z tego tytułu żadnych niejasności.
Ot taka dygresja: wczytujące się w poszczególne punkty ugody warto zwrócić uwagę na przynajmniej dwie rzeczy. Po pierwsze została przywołana „Skała na Dębówkach”. Ciekawy jestem czy ta skała dalej istnieje i jeżeli istnieje, to w którym jest miejscu. I drugi zapis, że Tulej to wówczas nie było tylko jeziorko, ale również wiejskie wygonisko.
W trakcie objazdu ustalono również, że nie tylko miedze, wspólne pastwiska czy wygony zostały zaorane, ale zaorana została również "droga przygarlicka” (czyli idącą wzdłuż pól granicznych z Garlicą), w związku z czym ustalono, że z powrotem ona ma być ona wyznaczona i odorana.
Jednak nie wszystko udało się wtedy załatwić. Jak wcześniej pisałem, w czasie konfliktu między Janem Narębskim i Karmelitami był konflikt o tzw. wypas na Porębie. Aby załatwić sprawę, pomiędzy oboma stronami została zawarta Intercyza. Niestety, później okazało się, że każdy każda ze stron trochę inaczej rozumiała to porozumienie. Ponieważ nie udało się polubownie załatwić tej sprawy również i teraz postanowiono przenieść ją do rozpatrzenia w przyszłości.
Aby jednak zagwarantować, że postanowienie dotrzymane będzie we wszystkich punktach, obydwie strony zobowiązują się i obligują się dać zastaw 1000 zł polskich. I dla powagi „mieć chcą jakoby aktami grodzkiemi lubo ziemskiemi utwierdzone były”. Natomiast dla „większego zaś waloru i o twierdzenia własnymi rękami podpisują się” wymienieni Przyjaciele Arbitrzy oraz przedstawiciele jednej i drugiej strony.
Praktycznie za równy rok, bo 28 października 1688 roku w Krakowie spotkali się przedstawiciele obydwu stron, aby „ponieważ roku przeszłego 1687 roku postanowiono o ugodzie, w miarę biegu uczynione, przy bytności poważnych Przyjaciół Szlachty, na to z obydwu stron zaproszony względem granic pól, działów, miedz, kopców, wygonów, dróg, trzynaście punktów w sobie zamykający, zachowany był i odłożony do Krakowa był jeden punkt trudności dla lepszej uwagi, strony wolnych pastwisk bydła Ojcom Karmelitom tego się domagającym, w Gaju nazwanym Porębą należącym Wielebnym Ojcom Dominikanom”. W efekcie czego, „załatwienie tej trudności dostatecznie i we wszystkim zostało zamknięte i dokończone zaczętą w Narębie Roku Przeszłego wzwyż pomieniona ugoda na wieczne czasy była”. (zob. dokument z 1688 roku)
Warto wskazać, że dla rozpatrzenia tej sprawy została powołana kilkuosobowa Komisja, której członkowie spotykali się kilkukrotnie albo w mieszkaniu któregoś z członków Komisji, albo w jednym lub drugim klasztorze, przy udziale księdza ekonoma części Naręby Ojców Dominikanów i konwensa Ekonoma Ojców Karmelitów, „dla lepszego zrozumienia znich pretensji dla zrozumienia jednej strony przeciwko drugiej wzajemnie, tam dobrze egzaminowali”, czyli inaczej prowadzili dokładne przesłuchania przedstawicieli stron.
Posiłkowali się również badaniami specjalistów od starych dokumentów. Dla lepszego zrozumienia materii odtworzono także w całości dokumenty z 1580/81 roku, w których "Circa Anno Domini 1580 (Około Roku Pańskiego 1580) wieś Naręba Dziedziczna niegdy św. P. Jegomości Stanisława Narembskiego, po którego śmierci Synowie Jego Stanisław i Jan Narembscy uczynili Dział tejże wsi Naremby Jąż w Grodzie Krakowskim roborowali Feria Secunda post Dominicam Reminiscere AD Millesimo Quingentesimo Octuagesimo Quarto (Dzień Drugi (czyli wtorek) po Suchej Niedzieli 1584 czyli 5.03.1584 roku), których kopie są tu kładzione niżej."
W efekcie ustalili, że „po pilnym uważaniu zapisów i pomienionej Intercyzy Jaśnie pokazało się iż Ojcowie Karmelici nie mają żadnego prawa do pastwiska w Gaju rzeczonym Poręba Ojcom Dominikanów należącym, jako się rzekło, gdyż rzetelnie IMĆ Pan Narębski, po którym ojcowie Dominikanie trzymają drugą część Naręby, z gruntami, polami, etc (…), (w której osobliwie o pastwiskach jest wymieniona umowa i kontrakt z IMĆ Panem Żydowskim) sobie samemu zachowuje, (a przez to się Ojcom Dominikanom samym) Poręby nikomu z drugiej strony nie pozwalając w niej pastwisk.”
Pod tym rozstrzygnięciu przedstawiciele Ojców Karmelitów „imieniem swoich przełożonych i Konwentu Piaskowego ojców Karmelitów ustąpili ze wszelkiej pretensji na zawsze to pastwisk w Porębie i do tejże Poręby.” Trzeba też wyjaśnić, że Narembski las i wygon zwany Porębą kupił i podarował ojcom Dominikanom poza ugodą z P. Żydowskim, stąd wynikły te nieścisłości prawne.
W wyniku tego porozumienia Karmelici i Dominikanie mogli wzajemnie dokonywać wypasu bydła na wszystkich pastwiskach, miedzach, ugorach i wygonach, które do nich należą. Z tego porozumienia, oczywiście wyłączona była tzw. Poręba. Było też zastrzeżenie, że nie będzie się robić dróg nowych, przemieszczać będą się drogami i ścieżkami już istniejącymi.
Pod Umową podpisali się zarówno uczestnicy negocjacji z jednej i drugiej strony, świadkowie. Przybite zostały pieczęcie obydwu Konwentów z podpisami Przeorów imieniem swoich konwentów.
Niestety dla obydwu stron, porozumienie to w dalszym ciągu było łamane. Użytkownicy pól zakonnych, czeladź i służba obydwu obu zakonów nie za bardzo przejmowała się ustaleniami. W związku z powyższym ponowne porozumienie zostało zawarte w 1712 roku i które również było niedotrzymywane.
W związku z tym, aby ostatecznie rozwiązać ten problem zaczęły się rozmowy na temat przejęcia całej Naramy albo przez Konwent Karmelitański, albo Dominikański, poprzez wykupienie drugiej jej połowy.
W kwietniu 1716 roku przedstawiciele Konwentu OO Karmelitów weszli w kontakt z przedstawicielami Konwentu OO Dominikanów i rozpoczęły się rozmowy na temat umowy kupna przez nich tej części nieruchomości, którą OO Dominikanie mieli w Naramie.
Jednak aby wszystko odbyło się w zgodzie z ówczesnym prawem, na tę transakcje konieczna była zgoda Biskupa Krakowskiego, którym na ten czas był bp. Kazimierz Łubieński herbu Pomian, przeniesiony z biskupstwa chełmskiego do Krakowa 7.V.1710. (Zmarł 2.V.1719 i został pochowany pod konfesją św. Stanisława na Wawelu.) Zarówno jeden Zakon jak i drugi postanowili zwrócić się z prośbą o to aby pozwolił na te transakcje
Wstępnie został wyznaczony biegły ks. Kanonik Węgrzynowicz do oszacowania nieruchomości w Naramie należącej do OO Dominikanów. W wyniku szacunków ustalono kwotę 18 000 (osiemnaście tysięcy) zł polskich za jaką Karmelici mogą nabyć Dominikańską część. Zwrócono się tez do Biskupa miejsca, żeby tę transakcje zaakceptował. Biskup zaakceptował i jak pisze Kronikarz Karmelitański, sumę tę „w 1716 roku nasz konwent Ojcom Dominikanom wyliczył”. W roku następnym 1717 konwent Karmelitów odebrał przejął w posiadanie te nieruchomość.
Kiedy 1625 roku Jan Narembski zapisał swoją część Naramy Konwentowy OO Dominikanów kronikarz zakonu Karmelitów Bonawentura Kiełkowicz magister i doktor teologii w 1737 roku opisał to w ten sposób: „od roku tedy 1625 aż do roku 1716 dziedzicami tej części Naręby byli OO Dominikani, między którymi i nami różne były niezgody wiolencje, krzywdy względem gruntów, wygonów i granic, pastwisk bydła w gaju Poręba nazwanym jako pokazują dokumenta ugody w roku 1687.88 i 1712. Notantum (zauważyć należy) i tej części ojcowie Dominikanie czasem nam samym czasem inszym w arendę puszczali at conratus docent (na podstawie umów).”
I dodać należy, że po załatwieniu wszelkich spraw formalnych i finansowych, ułożeniu się z parafią w Korzkwi, na którą właściciele Naramy winni byli dziesięcinę płacić, od 1918 roku Konwent OO Karmelitów Trzewiczkowych na Piasku w Krakowie został faktycznym właścicielami obydwu folwarków w Naramie.
Zbigniew Grzyb